O (MĘSKIEJ) PRZEMOCY I NIE RADZENIU SOBIE ZE STRESEM W CZASACH WYZWAŃ
—

Dla mężczyzn, kobiet i ich dzieci.
—
fot. Sacred Sons
–
Nagle wszystko zaczyna go frustrować.
Nie wiadomo skąd to przychodzi, jeszcze wczoraj, czy przed chwilą, było normalnie. Teraz każde słowo wydaje się trafiać w przyciski uruchamiające wybuchy – krzyk, ataki słowne, docinki, w skrajnych przypadkach nawet szarpanie czy inne przejawy agresji fizycznej.
Dla niego jest tak, jakby cały świat się obrócił przeciw niemu. Jakby najbliżsi celowo chcieli go upokorzyć, stłamsić, zranić po prostu w najczulsze miejsca w najgorsze sposoby. To jest wojna i to oni zaczęli, a nie on. To jest wojna i cel uświęca środki.
Dla niej to jest jak tornado znikąd. Jakby nie mogła nic powiedzieć, żeby nie wywołać obronnego ataku. Jakby wszystko, co mówi, nawet te najzwyklejsze rzeczy, były jak cios prosto w serce od wroga. Wydaje się jej, że jedyne, co może w tej sytuacji to albo przestraszona wycofać się, albo dokręcać śrubę i wejść w otwartą walkę.
—
Czasem jest błogosławieństwo, że jest obok ktoś z zewnątrz (błogosławieństwo wioski), kto zauważy, zatrzyma lawinę reaktywności i obecnością i pytaniami przytrzyma przestrzeń na to, co dzieje się naprawdę.
–
CO SIĘ DZIEJE?
–
Możliwych wyjaśnień jest wiele. Np. układ gwiazd i planet, zmęczenie, wybuchy na słońcu, sytuacja polityczna, wstanie lewą nogą, kiepskie rozdanie kart przy urodzeniu, itd.
Zaproponuję w tym tekście bardziej odpowiedzialne (nie lepsze, ani gorsze) perspektywy:
–
Gniew (zmieszany ze strachem) nieodpowiedzialny w formie agresji, zasłania inne uczucia, które mężczyźnie jest czuć i pokazywać dużo trudniej.
Czyli np. strach, lęk, przerażenie, rozpacz z poczucia bezsilności, nie wiedzenia i braku sprawczości.
Przygniecenie oczekiwaniami, które ma wobec siebie lub ma przekonanie – słuszne lub nie -, że inni mają wobec niego. Paraliż lękiem, że nie jest w stanie ich spełnić.
Przyznanie się do prawdziwych uczuć oznaczałoby utratę twarzy, wizerunku, przyznania się do bezradności w danym temacie, nie radzenia sobie (może realnie, a może we własnym mniemaniu), czyli społecznie porażki w byciu mężczyzną.
Tak naprawdę ta przemoc na zewnątrz zwykle zaczyna się od przemocy w środku.
W tym przypadku agresja i przemoc, nawet wobec siebie, może dawać złudne i chwilowe poczucie sprawczości i mocy.
Gdy zatrzymasz przemoc i zanurkujesz głębiej , odsłania się bagno, w które mężczyzna wpadł i nie umie tego znosić.
Bagno porażki, nie radzenia sobie z jakąś ważną i często stresującą sytuacją (w której ma wysokie oczekiwania wobec siebie).
Oprócz wielu innych możliwości, często jest to związane np. z tematem zapewnienia rodzinie bezpieczeństwa, bytu i dobrobytu.
Niezależnie co kto o tym myśli, nie wiem czy istnieją mężczyźni bez przekonania w kościach, że w rodzinie to ich rola. Podobnie kobiety – jak to mówi mój Sensei Aikido : gdy jest dziura w dachu, pierwszy wycieka feminizm. Więc często partnerka nakręca sytuacje bo w środku sama nieświadomie panikuje i z tej paniki chce rozwiązań, a nie czucia (albo/i jej świat podziemny korzysta z sytuacji, żeby ucztować – o tym więcej za chwilę w radykalnie odpowiedzialnej perspektywie).
Mężczyzna zamiast czuć to, co czuje naprawdę, zaczyna być agresywny tworząc stan lęku i braku bezpieczeństwa u najbliższych i zamiast stawać do problemu, coraz bardziej przed nim ucieka. W głębi o tym dobrze wie, więc wpada w jeszcze większe bagno i samobiczowanie, jeszcze większą rozpacz i bezsilność, a na powierzchni okazuje jeszcze większą agresję (lub inne destrukcyjne sposoby ucieczki przed prawdziwymi emocjami, które to ucieczki tylko pogłębiają problem). Spirala się nakręca.
–
Co wtedy, gdy są trudne czasy, tak jak teraz, wyśrubowane standardy tego, co znaczy byt, dobrobyt, bezpieczeństwo i jednocześnie mamy kulturę indywidualizmu, męskiej samotności i nuklearnych rodzin? Wtedy łatwo wstąpić do świata podziemnego na wielką skalę.
To bardzo mocne, ale mężczyźni często wolą zabić siebie lub kogoś (w przenośni i dosłownie) niż czuć, co naprawdę czują.
Przy tym wszystkim warto zatrzymać się nad standardami i oczekiwaniami. Czy one naprawdę są nasze? Czy raczej zabijamy się za coś, co bezwiednie wessaliśmy z mlekiem matki i powietrzem kultury?
Tak, kobiety też tak robią.
—
JAK Z TEGO WYJŚĆ?
—
Możliwe sposoby:
Odpocznij. Zmień perspektywę. Zrób coś przyjemnego. Porozmawiaj z kimś inspirującym. Poproś o wsparcie, najlepiej innych mężczyzn, którzy biorą odpowiedzialność za swoje życie. Umów się na terapię. Poproś partnerkę o wyrozumiałość i docenienie Twoich pozytywnych jakości zamiast dokręcania śruby. Naucz się czuć odpowiedzialnie i dorośle smutek, strach i gniew. Itp.
Jednak ze wszystkich znanych mi metod, żeby z tego wyjść, naprawdę działa jedynie przyjęcie perspektywy radykalnej odpowiedzialności za ten stan. Czyli: Doświadczalnie – emocjonalnie, energetycznie, intelektualnie – odkryć jak stworzyliśmy ten stan (wewnątrz) krok po kroku: w jakim celu i jakie mamy z tego korzyści. I zaakceptować to bez oceniania. Stać się detektywem swojego bagna (o tym tutaj świetne teksty po angielsku – jeden i drugi).
To daje moc, żeby stwarzać coś innego.
Co to znaczy być takim detektywem? Ze szczerością bezkompromisową i czułą (nie obwiniając siebie i nie usprawiedliwiając) sprawdzić jak wykorzystałem okoliczności żeby wejść w bagno i przeżywać to wszystko, co się z tym wiąże, łącznie z agresją. Czemu miałbym tam wchodzić? Np. Bo od wczesnego dzieciństwa to stan najbardziej znany, więc też (wbrew rozsądkowi) najbezpieczniejszy i komfortowy dla naszej psychiki. Np. Bo tak robił nasz ojciec i większość znanych mężczyzn – tak sobie radzili ze stresem i problemami – więc, niezależnie od tego, co o tym myślimy świadomie, z powietrzem wdychaliśmy, że bycie mężczyzną oznacza takie zachowanie, które teraz odtwarzamy.
To nie jest dobre i to nie jest złe. To tworzy konkretny rezultat – np. kolejne pokolenie dzieci doświadczających agresji i przemocy ze strony mężczyzn, których kochają zamiast ich emocjonalnej opieki.
Czy tego chcemy?
W tej perspektywie to nie jest nasza wina. I to jest nasza odpowiedzialność.
P.S. Nie jest łatwo to robić samemu, jeśli nie masz wprawy i dobrej mapy.
—
DLA KOBIET: jeśli chcesz w takiej sytuacji wspierać tworzenie czegoś innego niż wojna, dostrzeż w tej chwili (mimo zrozumiałego oporu) w swoim mężczyźnie to, co jest w nim mocne, wartościowe i doceń go za to na głos. Przypomnij sobie i jemu o sytuacjach, kiedy świetnie sobie radził i zapewnij, że wierzysz, że tym razem też sobie poradzi. Sprawdź, co się wtedy stanie.
A potem zapytaj: Co czujesz naprawdę? I czy to , co teraz robisz to jest naprawdę to, co chcesz tworzyć dla siebie i dla Nas?
Pozwól, żeby pytania w nim popracowały chwilę.
—
Idą czasy pełne wyzwań. Już tu są.
Dbajmy o nasze rodziny, o nasze wioski. Dbajmy o siebie.
0 komentarzy do “O (MĘSKIEJ) PRZEMOCY I NIE RADZENIU SOBIE ZE STRESEM W CZASACH WYZWAŃ”