Ogromnie cenię i lubię zmiany niespodziewane. To zaszczyt i radość ich doświadczać.
Najbardziej te ogromne zmiany, które zachodzą w ludziach, po których na pierwszy rzut oka najmniej można by się tego spodziewać.
To, co się wydarza dla nich, z jednej strony nie wydaje się być aż tak spektakularne, a z drugiej strony jest tak bardzo spektakularne, że w zasadzie tylko dla nich warto byłoby tę pracę robić.
—
Przyjeżdżają tacy niby przypadkiem – prawie zawsze ktoś ich wysłał po namowach: brat albo przyjaciel, który był wcześniej; albo żona, która załatwiła wszystkie formalności.
Przeważnie to ich pierwszy warsztat w życiu, z rozwojem do tej pory nie mieli nic wspólnego. Albo pierwszy warsztat głębokiej pracy z emocjami.
Przeważnie wyglądają tak, że sam się ich trochę boję na początku – włosy na jeża, albo łyso, gładko ogoleni, dobrze zbudowani, czasem umięśnieni, gdzieś tam jakaś blizna, bluza albo koszulka z logiem klubu walki, w którym kiedyś walczyli. A czasem zupełnie inaczej.
W pierwszym kontakcie uprzejmi, bezkonfliktowi, dużo się uśmiechają i omijają wszelkie spory i napięcia szerokim łukiem, wiedzą, co powiedzieć, jakim głosem i do kogo – doskonale umieją radzić sobie w podejrzanym środowisku. Gdy mówią – mówią pusto, informacyjnie, rzucają żarcikami z podwórka.
To maska – w środku sprawdzają, kalkulują, oceniają – tak jak na ulicy, na trudnym podwórku, gdzie trzeba było wiedzieć, co zrobić, żeby nie dostać wpierdol (albo komu go spuścić, żeby być bezpiecznym). Mają tych masek i strategii wiele więcej. Być może nic nie mówią. Być może będą się mądrzyć i tworzyć zawiłe konstrukcje myślowe. Być może będą tworzyć konflikty z prowadzącym i uczestnikami.
I to jedyne, co znają, bo zazwyczaj są właśnie z takich miejsc, środowisk, gdzie bycie sobą, czucie, było ekstremalnie niebezpieczne – ciotowate, pizdowate, można było na przykład dostać po mordzie za to. Często oni sami za młodu dawali po mordzie za bycie sobą i czucie. A po drodze alkohol, narkotyki, przemoc. Jakoś z tego wyszli, jakoś skończyli, jakoś dotarli do tego miejsca, tu, ale stara skóra dalej jest przyrośnięta do ciała.
—
Cud dzieje się powoli. Krok za krokiem. Ćwiczenie za ćwiczeniem. Kawałek zbroi po kawałku. Często oni nawet nie zdają sobie z tego sprawy. I zwykle w którymś zwykłym, niezwykłym momencie coś pęka. To mogą być słowa, które usłyszą, przytulenie, uczucie w ciele, proces, jakiś wgląd, bliskość z drugim mężczyzną albo ze sobą i nagle beng!
Zbroja spada. Mury padają. Czasem na chwilę, czasem na zawsze ich odmienia.
I Ci sami mężczyźni nagle są w pełni obecni, z otwartym sercem, ze łzami w oczach, wyją z głębi trzewi w erupcji spontaniczności . Przy ogniu mówią rzeczy tak mądre, że lądują w nas jak strzały z łuku wystrzelone prosto w serce, zmieniając nas na zawsze. Swoim otwarciem otwierają najgłębsze procesy pozostałych uczestników. Z totalnego bycia w głowie nagle stają się uosobieniem bycia w ciele i w sobie. Inicjują bliskość. Są przewodnikami, inspirują.
Nagle i często na kilka chwil, spada zbroja, której nie zdejmowali praktycznie przez całe życie i są tam ONI. Niesamowicie piękni, potężni, mocni, głębocy Mężczyźni.
—
Na koniec, często ze łzami w oczach, mówią, że tutaj pierwszy raz w życiu byli sobą. Pierwszy raz poczuli siebie, tak naprawdę i pozwolili sobie na to. I ja widzę w ich oczach, gdy to mówią, że to prawda.
Raz usłyszałem nawet, że to doświadczenie uratowało komuś życie.
Potem od nich, albo od ich żon, słyszę, że stali się innymi ludźmi. Słyszę, że zaczynają tworzyć przestrzeń czucia dla swoich znajomych, kumpli – na spotkaniach przy piwku, na wspólnych rybach – przestrzenie, gdzie inni zaczynają czuć, mówić szczerze – często po raz pierwszy w życiu – co im naprawdę w duszy gra, gdzie płaczą, śmieją się, są naprawdę blisko…
—
Uff, przepotężne to doświadczenie! Za które czuję przeogromną wdzięczność!
I nawet gdyby nic więcej nie działo się na tych warsztatach, jak tylko te transformacje, tylko dla nich warto byłoby robić moją pracę.
0 komentarzy do “UKRYTE ZŁOTO – NIESPODZIEWANE TRANSFORMACJE NIEPOZORNYCH MĘŻCZYZN”