—
Drugiego dnia warsztatu podczas porannego kręgu myślę, że grubo ponad połowa z 13 mężczyzn pozwoliła się sobie rozpaść. Pozwolili sobie strzaskać maskę „męskości” i otworzyć serca. Płakali, krzyczeli – byli żywi, prawdziwi, poranieni, z otwartymi sercami. Duża część z nich po raz pierwszy w życiu w taki sposób. Ja też popłakałem się i podzieliłem się swoim wielkim strachem o wojnie na Ukrainie i tego, jak bardzo byłem w tamtej chwili w punkcie „nie wiem”.
Głoś świata przemówił głosem jednego z mężczyzn, uświadamiając mi cud mężczyzn z otwartymi sercami: Rób to, co robisz, bo to jest potrzebne i robisz to świetnie.
—
Piszę to, bo chcę celebrować przestrzeń, którą stworzyłem.
Piszę to, bo chcę żeby mężczyźni wiedzieli, co jest możliwe.
Piszę to, bo chcę dzielić się pięknem.
Piszę to, bo coś zupełnie innego jest możliwe właśnie teraz.
—
Kilkoro z nich na początku bałem się. Wielcy faceci, umięśnieni – ten kolczyk w nosie, ten dres, ten dwa razy jak ja.
Cztery dni później właśnie oni najbardziej promienieli, otwarci, z mocą w ciele i duszy, z wzruszeniem czucia w oczach, z życiem wypełniających ich istnienie.
Wszyscy na początku nieufni, ostrożni, z uwagą na każde zdanie, zwyczajowo w głowie. Po czterech dniach w serdecznym i pełnym mocy braterstwie, które mnie samego za każdym razem zaskakuje. W męskiej, czułej, ludzkiej mocy. W bliskości, szczerości, poczuciu bezpieczeństwa ze sobą.
Wojownicy Serca.
—
Kim jest Wojownik? Dlaczego Mężczyźni odrzucili swój miecz, odrzucając swoją moc i sprawczość? Żeby nie ranić. Nie krzywdzić. Nie gwałcić. Nie tworzyć wojen i przemocy, tak jak to czyniło tak wielu ich przodków.
Tylko, że miecz może chronić, może być narzędziem w służbie czegoś większego od siebie, czegoś pięknego i pełnego miłości. Miecz może stawiać granice przemocy i zamiast z kimś walczyć, pozwala walczyć o coś. O to, co jest naprawdę ważne. Pozwala stać na własnych nogach, mocno, w stabilności nawet wobec wielkich wichrów i nieprzewidywalnych uczuć. Pozwala zmierzać do celu, mimo burz i rozpraszaczy. Być w spójności ze sobą i swoimi wartościami, nawet kiedy to jest niewygodne. Iść tam, gdzie boimy się najbardziej, bo tam jest to, czego chcemy najbardziej. Wojownik jest tym w danej chwili tym, kim potrzebuje być i robi to, potrzebuje być zrobione.
—
Kim jest Kochanek? Dlaczego Mężczyźni zamknęli dostęp do Serca, zamykając dostęp do swojego czucia, ciała i miłości? Do zachwytu nad światem, czułością, wzruszeniem, relacjami?
Żeby nie być cipą, pizdą, mazgajem. Ofiarą. Żeby go nie odrzucili. Żeby nie być niemęskim. Nie przesadzać, nie tracić racjonalnego spojrzenia na sytuację. Żeby nie marnować czasu, żeby być praktycznym, ogarniętym, efektywnym. Nie być babą.
Tylko że bez serca, bez płaczu, wzruszenia, poruszenia serca, nie ma radości, nie ma zachwytu, ani bliskości i relacji. Bez serca mężczyzna jest martwą kupą mięśni na szkielecie do wykonywania zadań. Produktem kultury bez duszy, którą uruchamia się na przyciski idei, pornosów i reklam. Bez Serca mężczyzna jest martwy w środku i zabija życie wokół siebie.
—
Kim jest WOJOWNIK SERCA?
—
Jeden z nich pod uśmiechem był tykającą bombą. Wszedł tam. Pierwszy raz wyrażał w taki sposób gniew. Wkurw. Mieliśmy trudność, żeby go utrzymać w kilku. W końcu pękł i wylała się rozpacz. Głęboka z samego dna brzucha i serca. Postawił wreszcie granice matce i zrobił miejsce na prawdziwy związek z kobietą. Na własnych nogach stanął młody mężczyzna. Tak bardzo zmieniła mu się twarz. Stał się teraz bombą miłości. Wojownik Serca.
–
Inny od początku wiedział wszystko. Na każdą kwestię – długie przemówienie. W swojej głowie wszystko przerobione i oświecenie już dawno za nim. A naprawdę całe życie walki. Ze swoim ojcem. Ze sobą. Tak bardzo skutecznej. I on też miał odwagę tam wejść. Wielki, masywny wkurw na ojca, który go zostawił. Nienawiść. I on też pękł. Głęboki płacz za utraconym człowiekiem, który miał go kochać. Którego on kochał przecież tak bardzo. I odważył się. Podjąć decyzję, że jest wart troski, miłości i obecności. Przed sobą i innymi mężczyznami. Patrząc im głęboko w oczy. Potem wielokrotnie jego serce pękało, otwierając się na miłość i życie. Wojownik Serca.
–
Jak wielką odwagę trzeba mieć, żeby iść pierwszy i rozpłakać się, otworzyć, rozkroić serce na kawałki, przed 12 innymi mężczyznami? Jeśli wcześniej całe życie wmawiano Ci, że gdy płaczesz jesteś niemęski, ciota, beksa i ostatnią rzeczą jaką wtedy jesteś to mężczyzną? Jaką odwagę trzeba mieć, żeby rozpaść się przed 12 innymi mężczyznami jako pierwszy, bo JESTEŚ MĘŻCZYZNĄ i wiesz, że to jedyna droga, żeby odzyskać swoje serce? On to zrobił. Wojownik Serca.
–
To był jego pierwszy warsztat w ogóle. Duży, silny, swoje przeżył. Dzieciństwo było takie, że trzeba było robić naprawdę paskudne rzeczy, żeby przetrwać. Takich co się przytulali i byli gejami, bił razem z kolegami. To, tutaj, to zupełnie inny świat. Wszedł, zanurzył się. Po głębokiej pracy z emocjami odważył się na holding – przytulenie i bycie przytulonym przez innego mężczyzny – po prostu, bez udziwnień. Pierwszy raz w życiu w przytuleniu z facetem. Odważył się. Mimo strachów, lęków, bo przecież to było wbrew wszystkiemu, co robił i kim był do tej pory . Potem odważył się być poruszony, zachwycony, dotknięty tym doświadczeniem. Jak piękne może być doświadczenie bycia w nieseksualnym objęciu przez drugiego mężczyznę! Że tak można. I to jest tak bardzo kojące, uzdrawiające. Piękne i pełne miłości. Jak wiele trzeba odwagi, żeby pozwolić sobie tego doświadczyć bez uciekania i racjonalizowania? Prawdziwy Wojownik Serca.
Jak wielu ojców nie przytula swoich synów z obawy, żeby ktoś nie pomyślał, że są homoseksualistami?
–
W końcowym ćwiczeniu dał się poruszyć do najgłębszych głębi i każdej komórki ciała. Mógł słuchać głową i nie zmieniać nic. Słuchał całym sobą i pozwolił sobie być wstrząśnięty całym sobą, rozpaść się, przestać być tym, kim był i narodzić się dla swojej Duszy. Potem powiedział, że wtedy po raz pierwszy Ją poczuł. Swoją Duszę. Jak wiele trzeba mieć odwagi, żeby pójść na granicę wszystkiego, co znane, gdy większość życia racjonalizowałeś wszystko wokół siebie? …Wojownik Serca.
—
Każdy z nich. Odważni, mocni, wrażliwi, czuli, inteligentni i sprawczy. Bardzo nieidealni, czasem uciekający. Wojownicy Serca.
Spotkali się ze swoim strachem, tańczyli z nim patrząc mu w twarz i może jeszcze trochę niezdarnie złapali go za rękę. Wyszli idąc z nowym, ostrym mieczem Wojownika w drugiej dłoni. Dużo bardziej tam, gdzie wskazuje Serce.
Trzymaliśmy siebie w furii, słuchaliśmy o tym, co jest dla nas ważne. Stawialiśmy granice i podejmowaliśmy nowe decyzje. Śmialiśmy się razem do bólu brzucha, bawiliśmy się jak dzieci, robiąc wojny na śnieżki i tarzając się w śniegu. Płakaliśmy razem i świadkowaliśmy swojej rozpaczy. Patrzyliśmy sobie w oczy i zwierzaliśmy się ze swoich strachów i tego, czego nam wstyd. Tańczyliśmy razem ze sobą i mocami przepływającymi przez nas. Dawaliśmy sobie bolesną i wspierającą szczerość. Dotykaliśmy głęboko swoich dusz i serc. Byliśmy w zwyczajnej codzienności. Rozjechaliśmy się jak Bracia. Tak było.
Każdy z nas zrobił krok, który z zewnątrz mógł się wydawać czasem mały, ale od wewnątrz był zmierzeniem się z największymi demonami i smokami swojego życia.
–
Niech śpiewają o nich Pieśni i niech przecierają szlaki dla innych.
Niech świat wypełni się armiami Wojowników Serca.
Po to, żeby nie było wojen. A ludzie nie zabijali siebie nawzajem, życia w sobie i na Ziemi.
Po to, żeby życie i miłość rozkwitały. A mężczyźni byli opiekunami i położniczymi nowego, piękniejszego świata.
Bo to jest możliwe.
0 komentarzy do “Zamiast armii żołnierzy, niech będzie armia Wojowników Serca”