JAK SŁUŻYSZ W WIOSCE? JAKA JEST TWOJA W NIEJ ROLA?


—-

„Jeśli młodzi nie doświadczą Inicjacji, spalą wioskę.” ​ – Afrykańskie Przysłowie

To przysłowie przesłał mi kolega pracujący z mężczyznami (Michał Urbankiewicz) chwilę przed livem z organizatorami Zgromadzenia Mężczyzn MAN I FEST (jeśli zdecydujesz się obejrzeć, rozkręcamy się po godzinie). W trakcie długiej rozmowy prawie przy samym końcu dotknęliśmy tematu, który jest we mnie bardzo żywy od powrotu z Wysp Tonga.

Mianowicie tematu stanu „męskiej pracy” (i pracy rozwojowej w ogóle), jej kierunku, męskiej kultury, która z tego wynika oraz tematu brania odpowiedzialności za tę kulturę, świat i temat dawania.

Jak można sprawić żeby ludzie, mężczyźni, którzy nauczyli się pytać siebie, czego chcą i potrzebują i nauczyli się te chcenie (lepiej lub gorzej) zaspokajać, chcieli pytać, czego potrzebują inni, czego potrzebuje świat i w dawaniu znajdywali zaspokajanie swoich potrzeb, swojego miejsca i przynależności?

Czego ja potrzebuję? Tak, to ważne. Bez tego ani rusz z czymś sensownym. Ale może właśnie paradoksalnie odpowiedź po latach pracy nad sobą, rozwoju osobistego, będzie właśnie tam – w potrzebach wyrytych przez setki tysięcy lat wioskowego życia. Potrzeb, których nie ma w menu współczesnej dominującej kultury ani new age’owej duchowości.

Stawanie się dorosłą osobą w każdej (KAŻDEJ) rdzennej kulturze, z której rytuały, inicjacje i ceremonie tak chętnie pożyczamy (często nie do końca znając ich znaczenie i kontekst kulturowy…) zawsze oznaczało to samo: twoje życie nie jest już o tobie. Twoje życie jest dla rodziny, społeczności, Ziemi, w służbie czegoś większego niż ty. I swoje spełnienie i szczęście znajdziesz właśnie tam – w tej służbie.

Jak to u nas wygląda? Sam, sama sprawdź. Przeskanuj z laserową szczerością świat wokół, też świat rozwoju osobistego i duchowości. Co z tego zostało ?

To nie jest oczywiste, bo po pierwsze, żyjemy w zupełnie innym czasie i miejscu, w traumatyzowanym społeczeństwie, w którym już nie ma zdrowej wioski i społeczności. W takiej społeczności Ty dbasz o nią, a ona o Ciebie. We współczesnym świecie najlepiej jakbyśmy robili wszystko sami – wydaje się jakby to był najwyższy stopień rozwoju. Po drugie we współczesnym świecie intensywność życia, bodźców jest nieporównanie więcej i spraw, w które można się angażować jest tak wiele, że bardzo łatwo się w tym zgubić. Bez dobrej nawigacji łatwo się zagubić i utonąć. Po trzecie to dawanie, branie odpowiedzialności musi iść właśnie z tego, z potrzeby zajęcia swojego miejsca w społeczności, wiosce. A nie żeby zasłużyć na miłość, czy uwagę i innych niedokończonych spraw z dzieciństwa.

I tak, temu służą te wszystkie lata terapii i warsztatów, przez które przechodzimy, żeby to odróżniać. I jednocześnie coraz większy odczuwam niepokój, bo w tak wielu przypadkach na najdalszym horyzoncie najwyższego szczytu marzeń i miejsca docelowego jest „ja” i „moje” szczęście. Tak, jakby dalej nic nie było. Nic więcej. Żadnej wioski, żadnej społeczności, wspólnoty. Jakby to był najwyższy szczyt naszej ewolucji. „Ja”.

Jak to rozróżnić?
Dobre pytanie – sam nie mam na nie dobrej odpowiedzi. Być może właśnie to jest wtedy, gdy nie potrzebujemy już dawać, mamy poczucie bycia wystarczającym, a jednocześnie w tle wciąż czujemy rodzaj braku, poczucie niespełnienia, choć wydawałoby się, że mamy prawie wszystko.
Dużo tego słyszę ostatnio od mężczyzn, spełnionych w tak wielu obszarach życia, tych, którzy osiągnęli „sukces” wedle miary współczesnej kultury i realne sukcesy, też w życiu osobistym, rodzinie, itd.

Co robić wtedy? Być może rozwiązaniem jest jeszcze więcej medytować, procesować, rozwijać się albo robić jogi i odpuszczać, uczyć się cieszyć tym, co jest. Być może.

A być może woła Cię Twoja rola w społeczności, wiosce, której nie ma na mapie współczesnej dominującej kultury i wyrastającej z niej duchowości?

Jaka wioska? Co to w ogóle znaczy? Kto w niej miałby być? Dobre pytania.

Jaka rola, pytasz? Kolejne dobre pytanie, z którym moim zdaniem warto dłużej pobyć i nie szukać łatwych odpowiedzi.

Może mentora? Może Inicjatora?
Może Ojca kultury?

Być może to właśnie Cię kręci w głębi duszy. I być może nawet nie wiesz, że się tego boisz (bo np. jest to tak bardzo nie po drodze życiu, które miałeś/aś do tej pory). Kto wie.

Jeśli nie masz odpowiedzi, myślę, że możesz spojrzeć na wioskę, której nie ma (a może jednak jest?). Kto będzie inicjował, pokazywał drogę tym wszystkim młodym, którzy wyrastają w życiowym zagubieniu i kulturowym chaosie ?

Jeśli oni będą dalej palić wioskę, jak to robią i robili ich poprzednicy (i my robiliśmy), to gdzie jesteśmy w tym my? Ze swoim rozwinięciem, ogarniętym własnym ogródkiem i skończoną robotą?

Jeśli Cię to porusza i czasem przychodzi do Ciebie niejasne poczucie, że to może być ten próg, na którym stoisz (o czym szybko zapominasz w codzienności), jest duże prawdopodobieństwo, że strażnikiem tego progu jest strach. Duży strach i lęk, przed niewiadomą, nieznanym, ryzykiem utraty komfortu i bezpieczeństwa, który tak pracowicie i zasłużenie budowałeś latami dla siebie i swojej rodziny.

Jeśli nie chcesz go czuć i nie umiesz czuć strachu (nawet jeśli kiedyś umiałeś i chciałeś), jest nikła szansa, że pójdziesz dalej. Tak jak dalej nie poszło wielu z nas. Nie ma w tym nic złego. Pytanie, czy to naprawdę Cię w głębi serca i duszy satysfakcjonuje. Tylko Ty to wiesz.

—-
„(…) Ludzie z plemienia Dagara rozumieją, że Duch, który ożywia każdego z nas w życiu, może zostać odrodzony i że celem tej reinkarnacji jest jeszcze raz spróbować sprawić, aby świat był lepszy. I dlatego kiedy tu przychodzimy, nie zaznamy spokoju, dopóki nie odnajdziemy siebie użytecznych, chcianych i potrzebnych. Nie przyszliśmy na ten świat na wakacje. Przyszliśmy na ten świat w służbie i musimy pamiętać, czym ta służba jest. Natura naszej służby – naszego celu – została już skonfigurowana w świecie Ducha zanim tu przyszliśmy. Społeczność jest lustrem, które pozwala nam widzieć nasz cel i szkołą, gdzie po raz pierwszy uczymy się znaczenia dawania i służenia.”

Malidoma Patrice Some, Healing Wisdom of Africa

Wiesz co jest Twoim celem? Twoją służbą dla Wioski, Ziemi?

Jeśli tak, napisz proszę mi o tym. To bardzo wzmacnia i inspiruje wiedzieć, że są ludzie, którzy to wiedzą (i tym bardziej, gdy tym żyją!).

Jeśli nie, z zaszczytem wzmocnię Cię w szukaniu Twoich odpowiedzi.


0 komentarzy do “Jeśli młodzi nie zostaną zainicjowani, spalą wioskę.”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Powiązane wpisy

INICJACJA

ZAGINIONA SZTUKA ŻAŁOBY

— „Jeśli nie opłakujemy tego, za czym tęsknimy, nie honorujemy tego, co kochamy. Jeśli nie opłakujemy tych, których straciliśmy, sami w jakiś sposób jesteśmy martwi.” Martin Prethel, Grief and Praise — Zanim zaczniesz czytać ten Read more...

Męskie sprawy

Szczery czy miły?

fot. Hazel Silva Wolisz być szczery czy miły? Od dziecka uczyliśmy się jak zasłużyć na miłość, akceptację, uwagę i docenienie. Bardzo często jako dzieci budowaliśmy wymyślne strategie co zrobić, żeby nie podpaść, żeby nie ściągnąć Read more...

Męskie sprawy

SERCE MÓWI SWOIMI SŁOWAMI

UWAGA: cały artykuł jest przetłumaczeniem cytatów i opracowań fragmentów książki Clintona Callahana pt. „Directing the power of conscious feelings”. „Jest różnica pomiędzy myśleniem a czuciem. Trudno nam zaakceptować czy znać tę różnicę, ponieważ w szkole Read more...