Święto Zmarłych

Co to właściwie znaczy?

Co roku drogi na cmentarze miejskie są tak zakorkowane, że trudno przejechać.

Co to znaczy czcić Zmarłych? Czy umiemy to robić?

Jak to robimy? Czy to robimy? I czy robimy to więcej niż raz w roku i potem na urodziny danej osoby?

To, co widziałem, robiłem, doświadczałem przez dużą część życia to głównie sprzątanie grobów, zapalenie świeczki, wspólne spotkania, gdzie i może były jakieś wspominki, ale głównie samotne. Niewiele z tego trafiało do mnie, niewiele poruszało moje serce ani duszę. Może byłem za młody.

Potem, po zanegowaniu „tradycji”, w świecie “rozwoju osobistego i duchowości” słyszałem od czasu do czasu różne niejasne formułki o Przodkach, których bardziej jasne przekazy pochodziły głównie od Berta Hellingera i jego uczniów. Dobrze to brzmiało, ale nie trafiło to głębiej niż do moich wyobrażeń jak chciałbym, żeby było.

Pierwszy raz o żywej relacji z Przodkami dowiedziałem się (czyli też trafiło to do mnie, nie tylko intelektualnie) kilka lat temu słuchając i czytając afrykańskiego szamana i zachodniego uczonego w jednym – Malidoma Patrice Some.

Oprócz tego, że jego świadectwo i historia poruszyły mnie na ogromnej ilości poziomów i tematów, wstrząsnęło mną, że gdzieś w świecie naprawdę są ludzie, którzy czczą swoich Przodków i są z nimi w namacalnej duchowej Relacji. Że Przodkowie i Zmarli to fundament ich duchowości.

Potem, poznając, z daleko i bliska, kultury (kilka trochę bardziej) rdzennych ludzi z różnych części świata, ani razu nie zetknąłem się z rdzenną kulturą, która nie czciłaby swoich Zmarłych i nie byłoby to jednym z głównych fundamentów jej duchowości… (ani nie słyszałem o takiej).

A u nas?…

Mieszkałem w rdzennej wiosce na Pacyfiku, słuchałem i rozmawiałem z ludźmi, którzy zagłębiają się w temat, czytałem sporo opisów z pierwszej ręki o kulturach Afrykańskiego Plemienia, Majów, Indian Ameryki Północnej i Południowej.

W tych wszystkich miejscach, książkach, opisach przewija się opis lub boleśnie odciśnięty ślad – w dużym uproszczeniu (moim) ukazujący białego człowieka, jako człowieka odłączonego od swoich Przodków i od swojej rdzennej Duszy i duchowości. Człowieka, który przemierza świat z czarną dziurą w duszy po Przodkach i zerwanej relacji z ziemią, szukającego albo kolejnych ziem i kultury do podbicia, albo kultury, tradycji, którą warto byłoby mieć, Przodków, których warto byłoby mieć, ziemi, na której warto byłoby zamieszkać – w tym samym czasie konsumując żywe tradycje i kultury połączone w żywy sposób ze swoimi Przodkami i ziemią, na której wyrośli – dając w zamian „nowy wspaniały świat”…

Jednym ze znaków tego są “duchowi poszukiwacze” zwiedzający świat i duchowe kultury, biorąc trochę z tej tradycji, trochę z tej, a trochę z tej, wyciągając z kulturowego kontekstu i kontinuum Przodków, najbardziej błyszczące okruchy (elementy odzieży, symbole, słowa, pieśni, rytuały, ceremonie, itp.), często bez znajomości tego, co naprawdę oznaczają i skąd pochodzą (za to często są efektowne) oraz jak i czy w ogóle będą one działały w ich (współczesnym) kontekście kulturowym.

*Znakiem tego jest, że w zasadzie, jeśli wychowałeś się w Polsce przełomu komunizmu i kapitalizmu, możesz nie wiedzieć, co znaczy żywa kultura polska poza pustymi symbolami, ceremoniami i rytuałami, które (resztki, które zostały – jeśli jakieś zostały – po komunizmie, wojnach i zaborach) współczesność i kapitalizm wciągnął i zneutralizował dla swoich celów (jak np. Święta Bożego Narodzenia) – tak jak wcześniej Kościół Katolicki zrobił to samo z symbolami, świętami i świętymi miejscami, rytuałami itp. Pogańskich Słowian (np. Święto Zmarłych). Myślę , że możesz nie wiedzieć czym jest żywa (kultywowana i praktykowana na co dzień) kultura Twoich Przodków, bo ona prawie już nie istnieje.

*Znakiem tego są profanujące i puste (moim zdaniem) święta, typu Halloween, eksperymenty kultury typu serie filmów o „żywych umarłych” (zombie), kult młodości, nowości i cielesnego piękna, wstręt do starości, paniczny lęk i wyparcie śmierci z życia i przestrzeni kultury, brak prawdziwej starszyzny, relatywność wszystkiego, hiperindywidualizm, jak i towarzyszące temu kulturowe reakcje i przeciwieństwa będące drugą stroną tej samej monety – fundamentalizm, fanatyzm religijny, faszyzm, rasizm, itp. I wiele innych.

*Jednym ze znaków tego zjawiska są duchowe supermarkety świata i festiwali “rozwoju osobistego i duchowości”, gdzie kulturowym kontekstem jest właśnie współczesność – konsumpcja w alejkach supermarketu, gdzie możesz sobie wziąć, co chcesz i poskładać to, jak chcesz, bez względu na konsekwencje – ważne, żeby to było “Twoim wyrazem siebie”. Podobnie jak zestaw ubrań z sieci sklepów odzieżowych i mebli np. z Ikei.

I tak, tak, mówię tu też o sobie. Może o sobie przede wszystkim (bo skąd te podróże i poszukiwania?). I jednocześnie to, co piszę, to są moje żywe dylematy od czasów Tonga.

Nie wiem jak Ty masz, ale moim zdaniem jeśli raz doświadczysz od środka, trochę dłużej niż chwila, “Żywej Kultury”, jak ja miałem ogromne szczęście doświadczyć w Królestwie Tonga, nie odzobaczysz tego i trudno jest nie widzieć, nie czuć, jak bardzo (mimo ogromnej ilości wspaniałych rzeczy w sobie, mimo też niezwykłych szans, które mamy my, a nie mieli Ci przed nami) biedne (w sensie kulturowym) najczęściej są te nasze rozwojowe i duchowe zupy ze wszystkiego.
Niewątpliwie działają dla wielu z nas. Pytanie czy działają dla naszych Zmarłych?
I czy w ogóle warto sobie zadawać takie pytania?

A z drugiej strony: to co innego robić? Jak sensownie żyć? Jak nie wyrzucać dziecka z kąpielą? Tu jesteśmy – co z tym zrobić?

Od kilku lat czytam i słucham Stephena Jenkinsona, który dużo i niezwykle poruszająco mówi o tych tematach. Kilka rzeczy, które mnie poruszyło z tego, o czym pisał i mówił:

*Przodkowie jako dobre hasło. Pamiętam o nich, kiedy czegoś potrzebuję, albo kiedy czegoś chcę.

*Kim są moi Przodkowie, Zmarli? Czy w ogóle o tym wiem? Kim byli? Czyja krew płynie w moich żyłach i czyje geny tworzą moje ciało?

*Tendencja do wybierania sobie tych “dobrych” Przodków. Czyli znajduję sobie tych Przodków, o których warto mówić i pamiętać – tych “dobrych”, z których mogę być dumny, bo robili dobre rzeczy. A co z tymi “złymi”? Co zabijali, gwałcili, manipulowali, kradli, traktowali siebie i Ziemię przemocowo i bez szacunku (i co w ogóle o tym wiem), lub po prostu nie byli “fajni”? Co z nimi? Czy to już nie są moi Przodkowie? Moi Zmarli?

*Jak mogę przyjąć moich Przodków wspierających Kościół Katolicki, gdy ja go nie wspieram (i wiele innych podobnych dylematów)?

Czy mogę, umiem spojrzeć na siebie, przyjąć, poczuć, że ONI wszyscy w jakiś sposób są we mnie? Czy mogę Uczcić ich WSZYSTKICH?

I jednocześnie żyć swoim indywidualnym życiem i robić to, do czego Życie mnie woła i zaprasza? Tworzyć swój niepowtarzalny ślad na Ziemi, wydeptany swoją ścieżką?

Czy potrafię przymierzyć perspektywę, że wcale nie jestem lepszy, ani bardziej wyjątkowy od tych, co byli przede mną, tylko, że jestem maleńką częścią Wielkiego Łańcucha Życia? Wielkiego Kontinuum?

Jak mogę żyć, aby moi Zmarli byli ze mnie dumni? Jak mogę żyć, aby moi Potomkowie byli ze mnie dumni?

Być może właśnie pytać Zmarłych, zamiast odwracać się od nich (tak jak ja to robiłem większość życia), bo zepsuli tak wiele naszym zdaniem ?

Jak pytać? Gdzie szukać czegoś prawdziwego, co zostawili po sobie i jeszcze nie zginęło? Ile pokoleń wstecz? Ile dziesiątek, setek, tysięcy lat wstecz istniała jakaś forma struktury społecznej, którą mógłbym chcieć przyjąć ?

Nie wiem. Obecnie jestem w miejscu, gdzie nie wiem, wsłuchuję się w miejsca i ludzi, którzy mogą mieć wskazówki (jedną z takich osób w świecie białego Zachodu jest dla mnie Stephen Jenkinson).

Dotykam tymi słowami wierzchołka wielkiej, ogromnej góry lodowej, o której mam wrażenie, że póki co jeszcze mało się mówi.

Jestem na początku tej drogi. Podróże, te fizyczne i te książkowe i inne, ostatnio coraz bardziej prowadzą mnie właśnie tu. Sam z siebie, nie wiem czy bym tu zawędrował – do ziemskiego, cielesnego źródła, że tak powiem. I to miejsce niesie ze sobą ogrom dylematów i pytań, na które nie znajduję póki co odpowiedzi.

Może Ty masz więcej okruchów z Pieśni Zmarłych z naszej części świata?

Żywego Kontaktu z Twoimi Zmarłymi!


0 komentarzy do “PIEŚNI NASZYCH ZMARŁYCH”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Powiązane wpisy

Teksty Inspiracje

Maksio uczy się nazywać

Siedzimy z bratową na trawie. Słońce świeci, drzewa szumią, ptaki śpiewają. Z nami Maksio – jej dwu i pół letni syn a mój wielki nauczyciel. Biega, kręci się, ciągle coś robi, czymś się bawi. Dotyka, Read more...

Teksty Inspiracje

Status Quo

Podobno najtrudniej na świecie jest poruszyć status quo. Czuję ostatnio czasem dużo strachu. I dużo bezsilności, gdy myślę o świecie. Gdy myślę o tym, co się dzieje, co może się dziać na ulicach, chodnikach, zakładach Read more...

INICJACJA

Dlaczego do Serca potrzeba Wojownika?

DLACZEGO WOJOWNIK POTRZEBNY DO SERCA? – Czasami ludzie zadają to pytanie wprost, też uczestnicy. Często – już ponad 3 lata prowadząc warsztaty o tej nazwie – ja sam je sobie zadaję: o co z tym Read more...